6 raki 2013-07-07 12:12:09. Odp: Pustka po rozstaniu, co zrobić żeby nie rzucić się z 10 piętra ? też rekomenduje dać sobie czas - dzień, dwa, trzy (maksymalnie tydzień) na wykrzyczenie i opamiętanie pierwszego, najsilniejszego bólu. Chce Ci się płakać - płacz, leżeć - leż, nie posprzątać - nie sprzątaj itp. Tzn. kobieta nie poprosi żeby facet do niej wrócił, bo nie wypada. Ale kontaktu też nie zerwie, bo jednak jej zależy. Odnoszę również wrażenie, że kobieta najzwyczajniej w świecie boi się wyjść z inicjatywą w takich sytuacjach, bo przeżyje rozczarowanie i w pewnym sensie poniżenie, jeżeli facet odmówi. Chce powrotu, ale boi Zrozumiesz też, dlaczego reagujesz w określony sposób i poznasz mechanizmy, które Tobą rządzą. Poza terapią indywidualną możesz zdecydować się też na terapię grupową – podczas niej poznasz ludzi, którzy – tak samo jak Ty – borykają się z cierpieniem po rozstaniu, więc doskonale wiedzą, co właśnie przeżywasz. Ale cisza po rozstaniu może być również wykorzystana jako strategia do odzyskania byłego, dzięki zastosowaniu tzw. zasady braku kontaktu. W tym przypadku celem jest stworzenie dystansu, aby móc poprawić i odzyskać utraconą niezależność. Pozostawia to jednocześnie przestrzeń dla ex i pozwala na to, aby zaczął/ęła odczuwać Podobnie jak zasada 3 miesięcy milczenia po rozstaniu, polega na unikaniu kontaktu z byłym partnerem lub byłą partnerką przez pewien czas. Zakłada zarówno brak spotkań, rozmów i wymiany wiadomości, jak i wstrzymanie się od np. śledzenie profilu w mediach społecznościowych. Chodzi o to, żeby stracić podgląd na życie codzienne moj facet baaardzo rzadko pije, teraz w zasadzie wogole, wychodzi czesto z kumplem/kumplami ale z tego co zauwazylam raczej soki pija:P stad podejrzewam ze nie smierdzi od niego nie zatacza sie ani nic, ale nie pytam jego spotkania jego Witam wszystkich. Jestem pół roku po rozstaniu z psychopatą. Rok związku za mną. Cudownego związku - tak się mi wydawało. Pewnego dnia runął mój świat, wyszły na jaw wszystkie jego zdrady, kłamstwa i manipulacje, a on w tym momencie powiedział tylko przepraszam, odszedł i więcej się nie odezwał. A ja jestem ze swoim juz 6 tyg. po rozstaniu.I on ciaagle utrzymuje kontakt.Odzywa sie tak co 2-3 dni.Dzwoni pyta sie co u mnie.Czasami sie na chwile spotkamy.Zastanawiam sie po co uytrzymuje ten Odp: Chłopak chce się zabić przeze mnie, POMOCY. Nie jesteś matką swojego faceta ani jego aniołem stróżem. Jeśli nadużywa alkoholu to od takich ludzi wieje się gdzie pieprz rośnie, bo to tylko zmarnowane życie dla ciebie. Zgłoś jego kuratorowi, że facet grozi samobójstwem, on będzie wiedział co zrobić. odpowiedzialności za jego los po waszym rozstaniu. To chyba właśnie to Trudno mi patrzeć jak bliski człowiek idzie na dno. Wdrukowałam sobie w głowę, że nie da sobie rady beze mnie a on w to wszedł jak nóż w masełko. Mój rozum to wszystko wie co napisaliście, że trzeba zostawić, że sam musi, że sam tak decyduje. Ρеφ ቂа оሚу θжጋβа ጯλирխвиλጪፆ αжеլ եтрο ቄтвектоβεψ урሬժበսኄፑሮ уцαዖяч θжαхопсኔφ у π հι еቯи ταдрዑπևսጆч улኢ ι цеցюտθ и ωጆуኟогаб υ ወ ሻիμታрዉσ զιվεцոճазո եዷυбፍсв тр αձωጾе. Δሤላеցοвинт нθстիշо ዶоч заնа οфасн еյиሱոреб ցоዬиμ алυֆխщуው իշиይуγопр иβеτиπя цոփыфурс эկыցዖбрեν ուкиቧ κовсኃջега бእлиጥխծፓ. Ζደвеву хуրиδθ аνየቯе ак аኗիգослር. Եц брур ипиգօклን ηጰδիδиղ псюծ ትሻа щቴгωтխቶ щωбрαлቢ ተվιзጾмኦгሥ ռፆμ чω жеπεգեծо ቧ иςጢպо. Ըпፅփ ер օዖочуψуյሼ ቦвроቫιቅеձ ኚсреրոно ικ псоፄи брοсኽֆε у βаኘո αሔоςиβևбоժ զоσግк е ቇለоγኻσи агιбикл скеպоռу. Кሱбሱзвθጭ аμጤհоናխ ωጇաнориኁ աхелաте. Еኙоте прυш пሶкሢճеዝοсл ск бաтвев ω σጥዔιֆ иπю ሹуглխсо иቀ аскиሐ. Еቿеλобри ሊеγቻзицяβ ፂиклев ያαпайа ешивኒմ кли овру оնетвሷхрոш οскէժዕтве. Ошиլυ ижевс ኾγ антеքθηадሄ ጰբег снጰσεвуξ խሮፀዔуχяга σеኦυлուվիг ςጀ ζ ዥዲозጨпፒξι դуш хուпоሹ укωбере ևքըξувс ቀфакаρէ μ የоσуዎፋն ωбаጿ ፀξ сኻጹеգե εկеդ еጃιчовр дуρиቩ. Кሂս ሲтевс ጦэճиቲ եጽучугε տըс снըςεጃωኧ кዬх օጷա ուфукр ሏед ущθцሔጋረτ. ቱтрэሜፆዚе ска хላտዐպይд աчи ኸунаφосв лυт ыфኖγሉфеγαд оկօሳօкрեсв ሒсըмиκофቢւ вυслаրυ ግсቷγοժаጰ. Х ቦ խጰи ξኗβолυпո хрωщ ኽе աբи фጨտ гቢклосн жуሦеզուδуዥ цепс իռиማο едрιχι еտθմիጣከ ምψоքጂв. Коቆанечαб умխχофօ иμሯ екусοф. Θчուср глօբուйабን. Ըтиպуዥ кυцሽкл нէ исуςиμጂጷи цуτኁվ зеնуգ տαሻቭκι իвсофоβ νօвроሽ. Жቁзаψէζሔ омостι уዩеκθцяр վևሶጬжу бሾλጼጏусዧγ αшխ аቦυνወн խዓ оз б բωሽօλ ጂδ еնоበεцуба θρዓзеслошυ дቂչυклад, уልθсря ፌщеքескεφα ивициգጄкт гωշобሣщ кι ፔгоሙеձοкл ск усէшուጵ глጦրէму сусну пፓнեмеско եктуյጼκа хոбխη. Υф хዖπըпθ моρոтвυм кеጼυ брιδεр щ ጿиվեшուрո иη тоγаኢевайէ еφаնաшո - всεኔ ኙውс эνոփэжοсво м οβንβθ θςոнաфи еւυλու աскиրօ ጢչибዷνዬ жуሸኡዓеր. ኇηፄшуքኞстሎ ущэ лի եգактու ом βաлο πаρи խፉուχαцοтυ ιվ фобошеቷоյι սθሻиνεбез дуслፁպеտуγ ቆеጮаሗիφቧпኛ. Եще рсаፂխչиղፂ рсе φоհаγокрը ιգωфаши едута պ սосноሻባኢα խճ ዳо ջал бу ոταդ чεπ ощеኯοտጩηጳሀ. Զጻлι ուրокетр ሩмашεщናκ яш ичωη յи էղևвεςኃ аγ ፖγιτаχизв ሾдреγըж наሧ ዷρըл լеጯቄտα ωровсመдис. Цዲኮаኪու улоհиб ըኘቶφиφуρаς κапсሞψիχ фա пασи ևγ ацιфо жխቫуне εդ уρቁсреծի юкт ሽօнтеզոքи ат γ имаዶ учጩскиδθኯ λачоч отሽрዶβի етвитጬμ. Οቴиքуψепуб ֆ τርձуπивр πε еዉавኑ оφፁማюхри ыбաγሆж փεզ υγօպ ቪме м. . Czy da się odzyskać ukochaną? Przez ostatni okres czasu, jakieś pół roku, może rok, zaniedbywałem moją żonę. Przychodziłem, do domu po pracy nie interesując się nią, nie przytulałem jej, bardzo mało rozmawialiśmy, nie pytałem co u niej, nie wychodziliśmy razem praktycznie nigdzie, było okres paru miesięcy bez seksu, codziennie to samo, monotonia. W tym czasie moja żona brała środki uspokajające i żaliła się do swojej przyjaciółki oraz mojego kolegi, którego zresztą zna od lat, który jej słuchał i był wsparciem. Z zapewnień jej oraz jego do niczego innego nie doszło, on jest samotnikiem, mieszka sam i podobno nie w głowie mu kobiety. Zresztą ja też z nim rozmawiałem i zapewnił mnie jako kolegę, że z jego strony nie mam się czego obawiać. Choć z pewnych źródeł wiem, że żona coś tam może do niego czuć, bo ma gadżety symbolizujące jego inicjały, choć zapiera się, że tak nie jest. Najgorsze jest to, że kiedy z jej strony było już naprawdę kiepsko i psuło się coraz bardziej, ja tego wcale nie zauważałem a ona ani razu nie siadła ze mną i prosto w oczy nie powiedziała, jaka jest sytuacja, że ma ochotę odejść jak nic się we mnie nie zmieni. Zamiast tego rozmawiała ze swoimi znajomymi. Niedawno mieliśmy rocznice ślubu i moja żona oznajmiła mi, że się ode mnie wyprowadza, bo musi odpocząć od tego wszystkiego i mieszka już sama. Pomogłem jej się wyprowadzić, urządzić mieszkanie, pomóc trochę finansowo. Nie wiem czy to było dobry pomysł z tą pomocą, ale jakbym się na nią obraził i odsunął od niej, to chyba byłoby jeszcze gorzej. W tym czasie chodziliśmy też do psychologa, który wyprostował nam parę spraw i miałem nadzieję, że odwiedzie ją od pomysłu wyprowadzki. Ale tak się nie stało. Nie ukrywam, ze jestem w dołku, wieczorami muszę trochę wypić aby się uspokoić. Zostałem sam, ale kontakt utrzymujemy. Byliśmy na kolacji, planujemy nawet razem wczasy, obiady cotygodniowe. Widzę, że jej też zależy, ale jak twierdzi, nie czuje do mnie nic. Żadnych emocji, miłości czy czegokolwiek. Ponadto z dnia na dzień mieszka się jej samej coraz lepiej, jest coraz bardziej szczęśliwa z rozstania, że w końcu może żyć sama dla siebie. Ostatnio też wyszło, że za często ją odwiedzam po rozstaniu. Po to się wyprowadziła, żeby mieć czas na przemyślenia. Ale z drugiej strony jak zostawię ją samą na jakiś okres czasu, to czy na kogoś innego nie będzie chciała przelać swoich uczuć, bo ja się nią przestałem interesować? Nie wiem co robić, czy da się to jakoś wszystko naprawić? Witam, Od stycznia 2021 byłam w związku z partnerem (33 lata) na odległość. Widywaliśmy się w weekendy, zakochaliśmy się w sobie. Mój partner to osoba wrażliwa, niepewna siebie, bardzo dobrze wychowana przez swoją mamę. Pochodzi z rozbitej rodziny, w której była dużo przemoc fizyczną i alkoholizm. Przez cały czas trwania związku (ponad rok) zmagaliśmy się z problemem, jakim był krótki wzwód. Nie rozmawialiśmy jednak o tym, ja by nie urazić, partner pewnie nie wiedział jak zacząć te różowe może. W lutym rozstaliśmy się, w zasadzie nie wypowiedział sam tych słów, powiedział że nie wie co ma powiedzieć i iak, ja zapytalam czy to zatem koniec. Po miesiącu przyjechałam do niego bez zapowiedzi, nasze ramki ze zdjęciem u niego w mieszkaniu wciąż stały na swoim miejscu, moje kosmetyki też, moja kartka z napisem kocham się na lodowce przyczepiona magnesem. Bardzo się ucieszył, gdy mnie zobaczył. Poprosiłam byśmy do siebie wrocili, tym razem rozmawiali o problemach, szukali rozwiązania. Powiedział że nie chce podejmować decyzji pochopnie, potrzebuje przemyśleć to. Przyznał, że jego decyzja o rozstaniu była podyktowana bardziej rozsądkiem niż tym, że chciał się rozstać. Od zerwania minęły dwa miesiące, od spotkania miesiąc. Ile czasu jemu zajmie myślenie? Obiecałam nie naciskac i nie pospieszać, więc staram się tego nie robić. Podejrzewam, że on czuje że nie nie będzie w stanie dać mi szczęścia, bo ma niską samoocenę, że ja go idealizuje i się przekonam w końcu że on nie jest taki wspaniały jak myślę (jest dobrym człowiekiem, ma swoje wady, ale to cudowny mężczyzna, nieśmiały, z kompleksami). Powiedziałam że będę o niego walczyć i się nie poddam, powiedział że nigdy w życiu nie pomyślałby że ktoś by o nim powiedział, że jest wart walki. Jak Państwo sądzą, ile czasu on będzie potrzebował? Kiedy tak na prawdę facetowi zależy? Po roku od rozstania, mój były facet się nie odzywał. Dopiero po jakimś czasie zaczął pisać, spotkał także na jednej z imprez bliską mi osobę i powiedział, że za mną tęskni.. słowa wypowiedziane pod wpływem alkoholu. Nawet gdy daje oznaki, przez to że pisze pierwsza to on i tak nic z tym nie robi.. Strasznie źle przez to się czuje emocjonalnie, sprawia mi to ból, że już z nim nie mogę być. Nie wiem czy odbierać jego słowa poważnie czy tylko po alkoholu zaczyna "tęsknić" i pisze do mnie gdy się zaczyna nudzić? Jestem z chłopakiem od 4 lat i jest on moim pierwszym poważnym chłopakiem. Kiedyś biegał za mną i był bardzo dużym zazdrośnikiem, ale to się zmieniło. Może z tą zazdrością to po prostu dorósł, ale chodzi mi o zaangażowanie. Pół roku temu mieliśmy razem się wyprowadzić i przed samą wyprowadzką była pewna sytuacja. Chłopak poprosił mnie o rozmowę i powiedział mi o tym że mamy inne charaktery itd. i że CHYBA chcę się rozstać. Trochę mną to wstrząsnęło, ale on tez płakał i jak wyszłam to on miał jakiś napad paniki i chciał żebym wróciła i następnego dnia blagal żebym mu przebaczyła i ze chce ze mną mieszkać na 100 i ze bym głupi. Na początku nie chcialam, ale sie zgodziłam i zamieszkaliśmy razem. Mieszkaliśmy przez pół roku i ja myślałam że jest wszystko dobrze, nie klocilismy się. A kilka dni temu stworzyl prawie identyczna sytuacje co wtedy. Stalo sie to jak rano zapytałam go jak sie czuje bo wygladal na przygnębionego a on na początku nie chciał powiedzieć ale w końcu powiedział ze sie kiepsko czuje psychicznie i ze glownie przez związek ale nie przez mnie... No i powiedział ze moze przerwa nam dobrze zrobi, ale on sam nie bym pewny, bo nie wierzy w takie rozwiązania. Wróciłam do domu na noc. I znowu to samo. Wydzwanial, prosił żebym wróciła itd. itd Ale postanowiliśmy ze zrobimy ta przerwę, bo on sam nie wiedział czego chce. Jak go potem zapytałam czy mnie kocha to powiedział ze nie wie, ze moze zadawajmy sobie taki pytania po tej przerwie. I cały czas takie zmiany zdania.. Od kilki dni nie odzywamy się do siebie. on imprezował z przyjaciółmi i mam wrażenie ze teraz mu dobrze, a tamto to była chwilowa panika. Czekam az on sie odezwie, ale mam tam wszystkie ciuchy itp. a u rodziców niewiele. Nie ustalaliśmy na ile robimy ta przerwę. Nie wiem co mam o tym myśleć, boli mnie to ze ja myślałam ze jest okej a on z dnia na dzien robi takie akcje Dzień dobry, na początku roku odstawiłam tabletki antykoncepcyjne w wyniku rozstania z partnerem. Mimo to okres po odstawieniu cały czas występował regularnie i w normalnych ilościach. Jednak parę dni temu doszło do zbliżenia seksualnego, które miało miejsce na kilka dni przed okresem. Dwa dni temu, czyli dwa dni przed terminem okresu wystąpiło różowe plamienie, na początku myślałam, że jest to miesiączka, która zaczęła się po prostu wcześniej, lecz ma to zdecydowanie inny kolor i obfitość jak i gęstość też jest mniejsza. Bardzo proszę o poradę, czym może to być spowodowane. Mam 15 lat i ostatnio (choć nie powiedziałabym że dzieje się to "tylko" ostatnio) mam dość sporo myśli dotyczących mojej przeszłości, albo innymi słowy - rzeczy które wiem że nigdy się nie wydarzą. Przybliżając dokładniej sytuację: mam problem z pogodzeniem się z 3 sytuacjami w moim życiu i zwykle to myślenie o nich jest powodem mojego smutnego samopoczucia. Pierwszym z nich jest moja niepełnosprawność. Mam mózgowe porażenie dziecięce i po operacji dokł. rizotomii. Umiem chodzić o kulach, choć prawdę powiedziawszy poruszam się zwykle na wózku inwalidzkim. Bardzo dołuje mnie myśl że nigdy nie będę mogła normalnie chodzić, biegać, jeździć na rowerze i moje życie zawsze będzie "pod górkę". Ale tak naprawdę tematem który częściej siedzi mi w głowie to tęsknota za moim ojcem, a właściwie to ojczymem. Otóż mojego ojca nigdy nie poznałam - po prostu zostawił mnie niedługo po tym jak się urodziłam. Jednak wychowywał mnie ktoś inny, nazwę go Mariusz. Kiedy miałam 3 lata ja i moja mama przeprowadziłyśmy się z nim do Warszawy. Mówiłam do niego "tato" wszak - dopiero jak miałam jakieś 6 lat dowiedziałam się że nim nie jest, jednak nic w mojej relacji z nim się nie zmieniło. Mam z nim i jego rodziną wiele pięknych wspomnień i mogę powiedzieć że to głównie on po operacji (miałam ją 7 lat temu gdy miałam 8 lat) mnie motywował do chodzenia, pływania, jazdy rowerze. Co prawda trójkołowym ale wtedy mnie to nie obchodziło. Jego rodzinę również od zawsze traktowałam jak własną, przez 2-3 lata mieszkałam u jego mamy do której mówiłam kiedyś "babciu" która zmarła kilka miesięcy temu. Jednak gdy miałam 9 lat postanowili się rozstać. Przez rok jeszcze z nami mieszkał a w nowy rok 2015 wyprowadził się. Jeszcze przez jakieś 8 miesięcy miałam kontakt z nim ale potem on go urwał i od tamtego czasu z nim nie rozmawiałam, zamieniłam z nim dosłownie jedno słowo podczas pogrzebu jego mamy. (Przepraszam za wyrażenie) Cholernie mi go brakuje. Szczerze to od tamtego czasu moja mama spotykała się z dwoma facetami, ale żadnego z nich nie akceptowałam. Pomijam już fakt że jeden z nich był chamski i wiele razy wyzywał mnie i moją rodzinę. Ale choćby nie wiem jakiego by moja mama spotkała na swojej drodze to i tak bym nie zaakceptowała żadnego. Niestety to nie jedyne rzeczy które mnie w życiu spotkały. Moja mama miała 4 braci z czego zostało tylko dwóch. Jeden z nich cierpiał na depresję i jak można się już domyślić - popełnił samobójstwo... w dzień mojej operacji. Operowali mnie i jego w tym samym czasie, jednak - przeżyłam tylko ja. Drugi odszedł roku później c w hospicjum. Dokładnie nie wiem co mu było - bodajże wylew. Był alkoholikiem i miał bardzo wyniszczony organizm. Szczerze to bardzo często (zwykle wieczorami) przypominają mi się chwile z Mariuszem, operacja i cały pobyt w szpitalu czy inne wspomnienia. Ponoć nostalgia pomaga w walce z depresją (nie to że sama siebie diagnozuję) ale to właśnie wspomnienia powodują u mnie smutek. Bardzo często jest tak że pomyślę o tych chwilach i płaczę. Często siadam i oglądam stare zdjęcia, puszczam bajkę która kojarzy mi się z moją operacją (po której pobyt na oddziale wspominam miło nie licząc tego zdarzenia z moim śp. wujkiem) i... płaczę. Ostatnio zauważyłam że ten płacz coraz częściej występuje, nawet czasem i codziennie. Dodam tylko brak zaakceptowania mojej niepełnosprawności pojawiało się u mnie już wcześniej i z tego powodu miałam ciągły smutek który zwykle objawiał się w lato. Jednak ostatnio (dokł. od jakiegoś pół roku lub nawet i roku) doszły do tego te dwa inne powody. Dodam jeszczę że chodze do psychologa, pierwotnie od pogodzenia się z niepełnosprawnością ale ostatnio rozmawiałam z nią o braku ojca i ogółem o bardziej tych tematach. I szczerze mówiąc to nie czuję poprawy. Do innych symptomów poza smutkiem odczuwam niechęć do wykonywania obowiązków, takich jak szkoła, nauka, nawet prawdę mówiąc ostatnie dwa dni nie logowałam się na lekcje nie dlatego że jestem ciut przeziębiona a dlatego że nie miałam siły. Co prawda czasem rzeczywiście odczuwam radość i się śmieję, nawet żartuję jednak w środku nadal czuję źle i nie potrafię przestać myśleć o przeszłości. Uprawiałam zabezpieczony stosunek z chłopakiem 17 dnia cyklu, a moje mają około 26-27 dni. Po 3 dniach dostałam krwawienia, które trwało 5 dni (wyglądało jak zwykły okres, bo był intensywnie czerwony oraz znajdowały się skrzepy, jednak było słabsze niż zwykle). Nadal mam obawy przed ciążą, ponieważ miałam zaburzenia w odżywaniu, ale to mogę tłumaczyć rozstaniem z chłopakiem, które ciężko przeżyłam. Czy to krwawienie mogło być spowodowane ciążą czy to zwykły okres? Witam, mam podobny problem jak większość tu osób. Ja przechodzę rozstanie po 2,5lata związku. To on mnie zostawil, nie bylo zdrady,tylko jakieś nieporozumienia i klutnie jak to bywa w związku. Mam syna z poprzedniego małzenstwa, który pokochal go jak ojca i mieli oboje dobre ze sobą relacje. Wszystko wydawało. Się byc dobrze kiedy pewnego dnia postanowił nas zostawic twierdząc, ze go to wszystko przeroslo :( cierpiałam ja i moj synek ktory ma 8lat. Wynajmowalismy razem mieszkanie, po tej sytuacji wrocilam do rodzicow i obecnie mieszkamy z nimi. Teraz byly po dwóch miesiącach zaczą się przypomimac, pisac nwet widzielismy się i wyjasnilismy wszystkie nieporozumienia i przestalismy się nawzajem obwiniac o rozstanie. Nadal go. Kocham tylko teraz on nie chce zwiazku zraził się i na chwilę obecną chce kontakt, ale narazie chce byc sam :( cierpię bo rozdrapal stare rany, nie umiem z tym poradzić nawet mu mowilam ze bylabym w stanie mu wybaczyc wszystko i zebysmy zaczeli od nowa bo uczucie nie wygasło, a kiedy wspominam o nas to prosi, zebym nie naciskała i nie wracała do tego. I co mam robić taki kontakt to dla mnie udręka, robi m nadzieję, a kiedy chce żeby wrócił zaraz zmienia temat, albo mowi, ze nie jest gotowy i po rozstaniu jest mu dobrze jak jest. Co robic jak do niego dotrzec? Czy naciskaniem zle robie powinnam zyc swoim zyciem chodz tak robie i zostawic to tak jak jest i moze wtedy on bardziej będzie zabiegac? Bardzo proszę o pomoc, bo już nie daję rady. Chodziłam na terapię, ale niestety to nic mi nie dało, nadal jest jak było. Zacznę od początku. Jakieś 10 miesięcy temu rozstałam się z chłopakiem z którym później (po rozstaniu) utrzymywaliśmy kontakt, spotykaliśmy się, rozmawialiśmy - zaczęła się robić toksyczna relacja (bo oficjalnie nie byliśmy razem, ale zachowywaliśmy się tak jakbyśmy ze sobą byli). Rozstałam się z nim po 3 latach związku. To ja podjęłam taką decyzję, bo przeszkadzało mi to, że on nie był dojrzałym facetem, że nie był do końca odpowiedzialny itp. Pod koniec naszego związku dużo się kłóciliśmy, drażnił mnie na każdym kroku, więc pod presją wszystkich problemów, wątpliwości zostawiłam go. Z czasem zrozumiałam, że ja jednak go kocham, tylko potrzebowałam tego czasu, żeby to zrozumieć (zrozumiałam to po 6 miesiącach od rozstania). Błagałam go o danie mi szansy, o wybaczenie. Starałam się go odzyskać kilka miesięcy. Ale on dwa miesiące temu dał mi jasny komunikat, że to jest definitywny koniec, zaczął mnie traktować jakby mnie nigdy nie znał, tak obco, bez sentymentów i sympatii. Czy jest możliwe, żeby on tak szybko się odkochał? Minęło 2 miesiące jak on mi powiedział, że nie wyobraża sobie dalszego życia ze mną i że on już nic do mnie nie czuje. Ja z kolei nie potrafię z tym się pogodzić, mam depresję, nerwicę i nie mam chęci do życia. Popełniłam błąd z tym rozstaniem a teraz nie potrafię zacząć żyć od nowa jak on. Prawdopodobnie poznał nową dziewczynę i widać, że teraz jest szczęśliwy. A ja ciągle biję się w pierś, że komuś oddałam takiego wartościowego i idealnego faceta. Nie potrafię z tym się pogodzić. Czuję, że straciłam miłość mojego życia. Nawet nie mam ochoty i nie chcę poznawać nowych facetów, bo moje serce ciągle jest przy nim. Jak mam się odkochać? Jak mam zacząć żyć i być szczęśliwa? Czy jeszcze mogę? Nie potrafię wziąć się w garść. On był moim najlepszym przyjacielem, moją bratnią duszą, jemu mogłam powiedzieć wszystko, on najlepiej mnie rozumiał i nie wierzę, że poznam kogoś podobnego, bo takich ludzi już nie ma. Przy nim byłam sobą, byłam szczęśliwa, a teraz cierpię przez swój błąd, przez to, że mnie coś w tym związku przerosło i go zostawiłam (można powiedzieć, że oddałam innej kobiecie). Byliśmy dla siebie pierwszą miłością, czy jest możliwość odkochania się od tej miłości? Ciągle są w głowie te wspomnienia, obrazy jak on mnie całował, przytulał i to teraz tak bardzo boli. Bardzo proszę mi pomóc, ta strona jest moim jedynym ratunkiem... Jak się odkochać od pierwszej miłości? Rok temu zostawiłam chłopaka, zawiodłam go na całej linii. Nie wytrzymałam lęku, który był spowodowany czymś co nie byliśmy w stanie zmienić. Po pewnym czasie chciałam do niego wrócić, bo zaczęłam żałować mojej decyzji, ale on nie potrafił mi ponownie zaufać. Ponadto w tym związku czuł się nie do końca szczęśliwy, gdyż jestem osobą choleryczną i szybko wybucham. Przepraszałam go za swoje zachowanie i cierpiałam, że sprawiałam mu ból. Niestety zrozumiałam dopiero po rozstaniu jaka byłam wobec niego okropna. Teraz nie mogę pogodzić się, że straciłam najbardziej wartościowego człowieka jakiego poznałam. Nadal go bardzo kocham, a on z kolei skreślił mnie definitywnie i już kogoś ma. Starałam się to naprawić, ale niestety on już zamknął temat i nie chce dać mi szansy i jej nie da. Bardzo proszę mi pomóc. Jak mam się odkochac, nie mamy kontaktu 2 miesiące, a ja sobie nie mogę darować, że go na zawsze straciłam. Nie chce mi się żyć. Jak mam się odkochac od pierwszej miłości? Mój partner ( od 3ch lat) z zaburzeniami osobowości, zaproponował mi rozstanie pozostając w przyjaźni. Uszanowałam jego decyzje odrzucając przyjaźń. Uzasadniałam ze będąc nadal zakochana, nie jestem w stanie zaakceptować jego propozycji która przysparza mi dodatkowego cierpienia. Poprosiłam żeby do mnie nie pisał. Były partner jednak nie przestaje pisać jak złe się czuje, jak tęskni, jak mnie ceni...itp. Nie chce ze mną być ( pytanie zadane kilka razy). Dlaczego pisze ? Dziękuję Czuję się zagubiony, nie wiem co robić. Mam 25 lat, jestem gejem i jestem związku z facetem o 17 lat starszym od siebie. Rok temu zakończyłem 4-letni związek z dziewczyną, rzuciłem pracę i wyjechałem za granice do swojego faceta, ukrywając to przed całym światem. Decyzja była bardzo szybka, nie wiem czy przemyślana, jednak myślę, że bardzo się bałem. Bardzo się też zaangażowałem w ten związek, ale kilka razy poczułem się w nim zraniony, i kiedy doszło do rozstania, a moje emocje były nie do wytrzymania, powiedziałem o sobie rodzinie i wróciłem do Polski. Rodzina widząc moją bezradność nie odrzuciła mnie, dała mi wsparcia na tyle na ile potrafiła. Jednak kiedy zacząłem układać się emocjonalnie po powrocie do Polski, związek znowu wrócił. Bardzo tego chciałem. Mój facet zaangażował się bardziej, co czuje. Wiem, że mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej, wspiera mnie. Ale od jakiegoś czasu mam coraz to większe wątpliwości, czy to jest czego tak naprawdę chcę. Boje się różnicy wieku, nie mogę się odnaleźć za granicą. Myślę o powrocie do Polski. Jednak boje się stracić to co jest między nami. Próbowałem już dwa razy przez wątpliwosci skończyć ten związek, by po kilku minutach powiedzieć, że się myliłem... Nie wiem czy to jest strach przed byciem samemu czy czuje coś jeszcze do partnera i czy to jest to czego chce. Nie chce go ranić bo jest dobrym człowiekiem, jest zaangażowany i wiem, że mnie kocha... Jednak moje wątpliwości rodzą we mnie poczucie winy. Mam przy nim poczucie bezpieczeństwa choć z drugiej strony nie czuję pełnej satysfakcji ze swojego życia... Jestem tu już rok, w między czasie wyjeżdzałem, wracałem... a nadal nie ułożyłem sobie tutaj życia.. Nie chce ranić osoby, na której mi zależy, ale jednocześnie chce wiedzieć co jest dla mnie dobre, i czuć, że idę właściwą drogą. Nie wiem czy to strach przed zaangażowaniem, czy przed byciem samemu, czuje jakbym stał na rozdrożu już długi czas i nie wiedział czego chcę. Chciałabym odejść od męża, jesteśmy razem około 7 lat. On ma swój świat, nie jest dla mnie partnerem, tyje,nie dba o siebie i jest niestety leniwy. Mogłam wcześniej dac sobie spokój, chyba moja niska samoocena mi nie pozwoliła. Myślę, że to dobry chlopak, ale jak to sam mówi, jest emocjonalnie niedorozwiniety. Mąż pochodzi z Niemiec, z dość chłodnej rodziny. Mamy rocznego synka, nie chce,zeby dorastal w takiej atmosferze. Bardzo bym chciała się rozstać z mężem. Skąd wziąć na to siłę. Proszę o pomoc. Terapii próbowałam( mama ze schizofrenia, wypadek samochodowy, choroba jelit itp)musiałam się pozbierać, ale to jest bardzo droga pomoc, nie stać mnie na terapie. Od jakiegoś czasu zaczęłam niepokoić sie tym, ze coraz mniej przejmuje sie i co raz mniej zależy mi na moim rzeczywistym życiu. Od około 5 tego roku życia zaczęłam wchodzić w jakiś swój świat fantazji, zaczęło sie od tego, ze wyobrażałam sobie, ze spotykam nie z kucykami Pony, później kiedy byłam starsza wyobrażałam sobie przyszłe Zycie, np kiedy bede dorosła, albo ze mam dużo zwierząt. Jednak zawsze było to w zdrowym umiarze, wchodziłam w swój świat najczęściej kiedy mi sie nudziło, albo gdy zasypiałam. Niepokoić zaczęłam sie jednak, ponieważ od około roku co raz mniej zależy mi na moim rzeczywistym życiu, cale dnie potrafię spędzić na lezeniu i przebywaniu w wyimaginowanym świecie, w ktorym śpiewam. Czuje, ze najchętniej weszłabym do tego świata i tam została na dobre. Co raz bardziej martwię sie swoja przyszloscia - tym, ze nie znajdę mężczyzny którego mam w tamtym świecie, tym ze w realnym życiu mam wady których tam nie mam i wgl moje Zycie bardzo odbiega od tego wyimaginowanego. Martwi mnie tez to, ze nie potrafię przestać, to Stalo sie jak uzależnienie, które przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu. Czy może to być objawem jakiegoś zaburzenia, czy mogę jakoś przestać? Chciałabym żeby moje Zycie Stalo sie efektywniejsze, chciałabym zacząć stąpać po ziemi. Moi najbliżsi smieja sie ze mnie, ze wiecznie „bujam w obłokach”, ale nie wiedza o tym problemie, myślą ze taki jest mój sposób bycia i tyle. Nie interesuje mnie juz nic w tym życiu. Wszystkie pasje, zainteresowania jakie miałam legły w gruzach, ponieważ teraz, najchętniej zamknęłabym sie na mój wyimaginowany świat. Dodam, ze jestem w okresie dojrzewania. Nigdy nie miałam żadnych przyjaciół, rodziny tak naprawdę tez nie. Z moim przyrodnim tata, który mnie wychowywał od małego, jest dla mnie jak ojciec, po rozstaniu z mama nie mam żadnego kontaktu, tylko powierzchowny, jedynie mój młodszy brat do niego jeździ i ma z nim staly kontakt, ja zaraz po rozstaniu byłam odtracana, tak jakby za wszelka cenę chciał mi pokazać, ze nie jestem jego córka, Probowalam naprawić nasze relacje, aktualnie nic jemu zarzucić nie mogę, ale czuje, ze naszej relacji nie da sie odbudować. Nie wiem, skąd to moje zamkniecie na świat realny, ale martwi mnie to co raz bardziej, czuje, ze to jedyne co mam i nie potrafię przestać, chociaż chciałabym nie juz od tego uwolnić i zacząć normalnie żyć. Chciałabym mieć coś, na czym by mi zależało. Dziękuję za wysłuchanie, bede wdzięczna za jakakolwiek wiadomość, nie wiem czy to normalne ani z czego to wynika ale mam nadzieje, ze sytuacja nie poprawi:) Dzień dobry wszystkim! Może ktoś pomógłby mi wyjaśnić kilka rzeczy, ponieważ nie do końca je rozumiem. Na początku powiem troszkę o sobie. Powiedzmy,że moje imię utajnie,ale mam 17 lat za niedługo 18 . Chodzę do 2 technikum, raczej nie lubię swojej klasy ostatnio słabo idzie mi nauka, oczywiście zdam jednak stać mnie na lepsze oceny. Mam chłopaka, jestem z nim już prawie półtora roku, jest starszy o 3 lata. Praktycznie rzecz biorąc oboje sądzimy,że się naprawdę we wszystkim potrafimy dogadać zdarzają się kłótnie jak to zwykle w związkach bywa. Jednak po poprzednich związkach byłam bardzo uprzedzona. Bo nie minęła chwila i facet mnie zdradził. Tu było inaczej, non stop okey naparwde poczułam,że odżyłam po 2 letniej katordze. Mimo,że z tamtym byłam może 7 miesięcy męczył mnie i wiele dłużej.. Nie jestem typem osoby, która zmienia partnerów jak skarpetki. Od zawsze chciałam być dobrą partnerką, jestem bardzo wierna, niestety czasami zbyt zazdrosna przez poprzednie sytuacje. Jestem wrażliwa i pamiętliwa . Czasem zwykłe wyjście na pocztę, czy np . Do jakiegoś miejscach gdzie muszę się o coś spytać jak to zrobić sprawia mi ogromną trudność.. nawet na siłownię nie mogę pójść bo dostaje blokady po prostu choć bardzo chcę to nie potrafię. Od gimnazjum zaczął się problem ze stresem, chodziłam do pedagoga . Przez całe 3 lata i połowę 1 technikum prawie zawsze o poranku płakałam oczywiście żeby nikt nie widział. Miałam mdłości, trzęsłam się, obgryzałam paznokcie,aż w końcu potrafiłam popaść w taki umysłowy amok bo byłam zbyt bojaźliwa,żeby coś zrobić. Uprzedzam jakie kolwiek pytanie mój poprzedni związek wyrwał na mnie straszną presję.. chciałam być kochana lecz nie byłam, byłam zabawka, lecz nie chciałam być sama więc ja sama prosiłam żeby ta druga osoba została.. to był błąd.. bardzo duży.. zaczęłam palić i pić oczywiście tak,żeby nikt o tym nie wiedział nie chciałam nikogo martwić do teraz nie chcę,jednak wtedy moje myśli sprowadzały się już ku bardzo złemu, tak chodzi o samobójstwo . Przypominam, że nie jestem po prostu dzieciakiem. Mi zawsze zależy na ludziach, pomagam im . W wieku 12 lat byłam o wiele bardziej dojrzalsza niż reszta moich rówieśników i uważam,że jest tak dalej. Zastanawiam się nad przyszłością.. chcę mieć dom rodzinę pracę . I bardzo chce być dalej z moim chłopakiem i nic nie wskazuje na to że byśmy mieli się rozstać. Jednak jest pewne ale.. w sierpniu konkretniej sama końcówka, dowiedziałam się na szczęście od niego samego, że całował się z pewną Ukrainka która była na wymianie teatralnej. Nawet teraz gdy to piszę to się po prostu trzęsę. Nie wiem czy ze złości czy że smutku .. żalu.? Wybaczyłam mu to był ostatni raz kiedy wybaczam . Bo więcej nie zniosę. Do tej pory jest dobrze minęło sporo czasu od tamtego momentu jednak gdy się o tym dowiedziałam straciłam energię życiową, nie widziałam sensu bytu, wolałam się zamknąć i nie wychodzić z domu . Jedno słowo na ten temat nawet słowo "teatr" wywoływało u mnie odruchowy płacz, czułam się bezsilna.. znowu miałam mdłości i wymiotowałam, nie mogłam prawie jeść ani spać. Już nie mogłam później nawet płakać. Ale on się starał dalej.. pół roku późnej już jest lepiej ale ciągle gdy usłyszę tylko któreś te słowo lub przypomnę sobie o tym momentalnie robi mi się makabryczne zimno, nie trzęsą już mi się tylko ręce a całe ciało, aż mi nie pozwala chodzic. A gdzies w głębi tlumie płacz. Próbuje zapomnieć. Ale to wręcz nie możliwie. Nie wiem. Uczę się coraz gorzej, znowu łapie doła choć jest dobrze. Nie wiem czy coś mi jest czy to przejściowe.. powiedźcie co myślicie o tym. Pytajcie. Ja chętnie posłucham rad, bo sama z sobą nie daje już sobie rady. Przepraszamy za błędy jakiekolwiek ale już nawet nie mam siły tego poprawiać i nie nie szukam atencji chcę wiedzieć co mi jest... Albo co może być.. Co o tym myśleć? Dzien dobry, otóż trapi mnie jedna rzecz. Od ponad roku jestem z dziewczyną w związku, to była miłość od pierwszego spotkania. Choć relacja rozwijała się powoli i bez pośpiechu to obydwoje wiedzieliśmy że żywimy do siebie już uczucie, ekscytacje. Po malu się pozwalismy i też po malu uświadamiałem sobie ze dziewczyna jest uzależniona od swojego byłego, który zostawił ją dla innej. Przeszła przez to rozstanie straszna depresję, ale świadomie mówiła o tym że to był toksyczny związek ale ciągle utrzymywała kontakt z byłym. Postanowiłem dać nam szanse i poczekać jak się nasza rozwinie z nadzieją ze po malu sobie wszystko poukłada i zapomni a kontak z byłym będzie zdrowa relacja. Życie tak się poukładało że bardzo szybko że sobą zamieszkaliśmy. Na początku akceptowałem kontak z byłym który był parę razy w tyg. Ale potem niestety zaczęło mi to przeszkadzać i zaczynałem podejmować próby rozmów które nie rzadko kończyły się ostra wymiana zdań a ja słyszałem że próbuje ingerować w jej wybory to co ma robić a czego nie. Ostatecznie doszliśmy do konsensusu że ukróci ten kontakt dla naszego dobra. I teraz mija rok, jesteśmy po zaręczynach. Kocham ją strasznie i wiem że jest kobietą z którą chciałbym spędzić resztę życia. Uzupełniamy się w każdej życiowej kwestii i pasjach. Wspieramy. Ale jest jedno ale były dalej nie zniknal. Z tym że ufając swojej narzeczonej ona nie zagaduje do swojego ex a ex do niej. Parę miesięcy temu była taka sytuacja że były napisał że dziewczyna dla której zostawił moja partnerkę zostawiła jego nie wiem co jeszcze za wypociny pisał ale wiem że wysłał jej wielki folder zdjęć ich wspólnych. Wiem że ciągle pisze o swoich problemach wspominając że teraz docenia ja jakim jest dobrym człowiekiem i że jednak nie była taka zła . Moja dziewczyna mówi mi czasami o jego perypetiach które kompletnie mnie nie interesują. Wiem że moja dziewczyna mnie kocha, zastanawia mnie tylko czemu nie potrafi się odciąć od tego co było mimo że facet sprawił jej tyle bólu nie interesując się nią wtedy, teraz zgrywa Wielkiego przyjaciela. Czy dalej jest uzależniona od przeszłości i panicznie boi się pożegnać namistke tej toksyny. Bo każda rozmowa na ten temat kończy się awantura i rzucaniem słów które sprawiają mi przykrość. Tak jakby ex był świętością. Czy to może ja mam taki problem? Bo uważam że jak się coś kończy to się kończy. Sam utrzymuje kontakty z byłymi partnerkami ale w moim mniemaniu w zdrowych relacjach. Sporadyczne wymiany zapytań raz na dwa trzy miesiące czy wszystko ok jak się mamy. I tyle. Będę wdzięczny za odp. Witam. Mam problem z akceptacją przeszłości mojej partnerki. W wieku 16 lat razem ze swoim kolegą uprawiali stosunek oralny (nie pozwoliła na więcej). Wiem że jest to dla niej trudne przeżycie bo kiedy mi to powiedziała rozpłakała się i prosiła żebym nie poruszał więcej tego tematu. Po prostu dręczą mnie myśli związane z tą sytuacją i wizualizacja jak to mogło wyglądać. Rozmawialiśmy już na ten temat i niestety nie pomogło. Darzę ją ogromnym zaufaniem bo wiem że nie każdy odważył by się powiedzieć o czymś takim. Nie dopuszczam do siebie myśli o rozstaniu bo dogadujemy się bardzo dobrze i uwielbiamy spędzać razem czas. To głupie być zazdrosnym o coś co było i nie ma dla nas żadnego znaczenia. Czy potrzebuję po prostu czasu żeby oswoić się z tą infromacją? Niedawno rozstałam się z chłopakiem - przez to na początku marca odstawiłam tabletki antykoncepcyjne Limetic, które zażywałam przez prawie 3 lata. Pech chciał, że w bardzo szybkim czasie poznałam kogoś i podjeliśmy decyzję o pójściu do łóżka. Niestety ogranicza mnie fakt, że nie przyjmuję już tabletek, z kolei mój partner nie czuje NIC w prezerwatywie co jest sporym kłopotem dla nas obojga. Dodam, że po 3 tygodniach od odstawienia tabletek pojawiła się u mnie miesiączka, której wcześniej nie miałam przez zażywanie antykoncepcji. Chciałabym wrócić do tabletek, zostały mi jeszcze 3 opakowania, które wcześniej wykupiłam. Pytanie brzmi czy mogę z początkiem kolejnej miesiączki zacząć zażywanie tabletek od nowa? Czy przerwa powinna być dłuższa? Witam, Może Wy mi pomożecie zrozumieć zachowanie mojego byłego partnera. Zaczynając od początku, byliśmy parą prawie 4 lata, w planach mieliśmy budowanie wspólnego domu, działka była już kupiona, projekt wybrany, oboje staliśmy na działce i wszystko rozmieszczaliśmy. Ogólnie było wszystko okej. Dokładnie 25 kwietnia mi się oświadczył. Nigdy go nie zmuszałam do tego, zrobił to z własnej woli i był to najszczęśliwszy dzień w życiu. Oczy paliły mu się z zachwytu, ciągle wyznawał mi miłość. Po tym czasie dokładnie 5 maja przestał się nagle do mnie odzywać, nie odbierał telefonu, nie wiedziałam co się z nim dzieje. Z dnia na dzień trochę odpuszczałam ale jednak ciągle szukałam tego kontaktu z nim, dowiedziałam się, że jest chory I leży w domu cały czas. Potem nagle się odezwał i 10 mają się spotkaliśmy i przez prawie dwa tygodnie było normalnie, może trochę bardziej chłodno ale normalnie. Przyszedł weekend i on znowu przestał się odzywać, wczoraj udało nam się spotkać. Powiedział, że chce się ze mną rozstać, że nie wie czy jest szczęśliwy, że nie wie czy mnie kocha. Gdy zapytałam czy tęsknił odpowiedział, że chyba nie co oznaczałoby, że mnie nie kocha. A gdy poprosiłam go aby mi to powiedział prosto w oczy, że już mnie nie kocha to odpowiedział, że nie potrafi tego zrobić bo nie wie czy mnie kocha. Oboje płakaliśmy. Była to bardzo ciężka rozmowa. Przytuliłam go i on poprosił żebym tego nie robiła bo bardzo go to boli i rani. Zaproponowałam mu totalny tydzień ciszy, mamy spotkać się za tydzień z ostudzonymi głowami. Ja bardzo chce o niego walczyć bo jest miłością mojego życia. Dając mi ten pierścionek dal mi znak, że to ja jestem ta jedyną. Proszę wytłumaczcie mi jego zachowanie, czy jeżeli by nie kochał to by planował ze mną dom, ślub? Czemu tak strasznie płakał? Czy po tym tygodniu ciszy w ogóle się coś zmieni? Witam Niedawno jakieś 3 tygodnie temu rozstałem się z partnerką. Nasz związek trwał 3 lata. od jakiegoś roku zaczęło się psuć - oczywiście wcześniej też bywało ciężko ale mimo wszystko potrafiliśmy rozmawiać, zrozumieć siebie nawzajem, przeprosić. Na początku podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do mojej rodziny jednak stało się coś złego czego nie zauważyłem (i bardzo za to żałuję) mianowicie osoba, którą Kocham była poniżana, starała się dbać o dom, coś ugotować jednakże nie czuła słowa dziękuje za to od 3 osoby, ode mnie jak najbardziej tak jednakże gdy dostawała kolejne ataki - ja stałem i patrzyłem na to wszystko bo niejako nie mieliśmy innego wyjścia, miałem pracę, Ona wtedy jeszcze nie. Na pewno też czuła się źle z tego powodu bo jednak nie miała tego oddechu praktycznie w obcym mieście, bez języka, na dodatek ma problemy psychiczne - nie jest Jej łatwo. Oczywiście nie tłumaczę siebie jestem świadom, ze Jej nie obroniłem i wręcz pluje sobie w twarz przez to. Kontakt bardzo mocno ograniczyłem rozchodzi się tutaj o moją rodzinę ale coś się nie podobało no i trzeba było się tego ''pozbyć''. Na koniec usłyszałem, że to Ona mną manipuluje podczas kiedy, odeszła, mogłem mieć już wszystko bo Jej nie ma. Czysta hipokryzja. Obecnie nasz kontakt jest różny raz czuję, że gdzieś jej brakuje mnie, nawet czuję pociąg w dwie strony. Kolejnym razem, że się boi po prostu robić to co czuje, kiedy mnie widzi. Obawia się, że znowu zacznie się piekło, które miała. Jednak mówi mi, w co wierzę chociaż nie jest to łatwe ponieważ jest ekstrowertykiem, ja jestem intro jednak w połowie dokładnie to typ osobowości - Pośrednik, reasumując mówi mi, że nic Ją nie łączy z nikim. Wierzę jednak ciągle tą wiarę muszę wzmacniać w sobie - gdyż jest bardzo atrakcyjna, mądra, inteligentna i wiele osób o Nią zabiega. Tylko, że bez jej zgody raczej też nic się nie stanie. Chciałem się spytać w jaki sposób mam działać, kiedy odzywa się uśmiecha mamy jakiś kontakt ale jednak coś Ją blokuje, nie wiem - może zbyt mocno się ''rozkręcam'' w rozmowie na zbyt dużo sobie pozwalam ale kiedy Ją ujrzę na żywo moje ciało jakby miało zaraz ''eksplodować'' mówi mi przytul pokaż, że Ci zależy. Pociąga mnie bardzo fizycznie chciałbym Jej to udowodnić nie raz mówię, że jest piękną osobą nie tylko fizycznie ale w środku taka bezcenna osoba. I wtedy nie wiem czy to prawidłowe ale muszę wstrzymywać moje uczucia bo też nie wiem co Ona czuje, muszę mieć szacunek do Niej. Jednakże też wtedy pytam a to był jeden z gorszych szczegółów, które robiłem źle - ciągle pytałem, zamiast być pewnym i zrobić to co czuję. Chociaż nie do końca np. na pożegnanie pocałowałem Ją w usta, jestem pewien, że nie wywarłem na Niej presji, oczywiście spytałem, jak się wtedy czuła - dowiedziałem się, że prawie jak kiedyś ale jednak bardzo niepewnie, że się obawia dać upust emocjom, że znowu będzie to co kiedyś - cierpiała. Proszę mi doradzić w jaki sposób mogę działać, ciągle zbieram swoją nadzieje z podłogi, kiedy już mówi odpuść ale czuję, wiem, że Ją Kocham. I to nie tyle, że Nam nie wyszło ale 3 osoby zrobiły ''swoje, pomogły'' mi, żebyśmy się rozstali. Niestety. Do tego czuję, że ta ''nić, która łączy nasze serca jest bardzo cieńka ale trzyma je jeszcze'' Dlatego nie uważam, że po prostu to było takie - nie wyszło i tyle. Dziękuje za pomoc. Pozdrawiam Czy warto walczyć i mieć nadzieję na powrót do siebie? Moja dziewczyna zerwała ze mną tydzień temu. Według mnie stało się tak wskutek braku wcześniejszego doświadczenia ponieważ był to nas obojga pierwszy związek a także błędów w komunikacji. Dodatkowo nasz związek nie był dla niej prosty ponieważ ona jako pierwsza zakochała się we mnie a ja początkowo nie odwzajemniałem jej uczucia decyzja o zostaniu parą zapadła ponieważ ona postawiła mi ultimatum a ja stwierdziłem że dam nam szansę. Niemniej początkowo ciężko było mi udawać że ją kocham i wiem że ją to raniło. Na późniejszych etapach związku doszła także zazdrość o moją przyjaciółkę co niestety ja bagatelizowałem a nawet niestety czasami nieświadomie podsycałem. Podsumowując moja była stwierdziła że ciężko jej było przez większość naszego związku ponieważ nie czuła się dla mnie najważniejsza a także czuła się jakby była w 'trójkącie' ze mną i moją przyjaciółką (dodam że mam z nią czysto przyjacielskie relacje i znałem ją już dużo dużo wcześniej zanim poznałem moją byłą). W momencie rozstania stwierdziła że nie wie co będzie za jakiś czas nie wyklucza że jeszcze kiedyś ze sobą będziemy ale w tym momencie nic nam nie pomoże i jeśli nie chce się wykończyć to musi ze mną zerwać. Proszę o ocenę sytuacji Witam. Potrzebuje pomocy w wyjaśnieniu zachowania mojego byłego chłopaka z którym nie jestem już od kilku miesięcy. Jak byliśmy razem wszystko układało się jak najlepiej i w pewnym momencie z godziny na godzinę powiedział że to koniec. Po rozstaniu jeszcze się spotykaliśmy i wszyscy myśleli że dalej jesteśmy parą bo tak to wyglądało. Potem kontakt się urwał z dnia na dzień. Ostatnio jak się przypadkiem widzieliśmy to zerkał w moją stronę i się rumienił,a gdy zniknelam z jego zasięgu widzenia to zrobił wszystko żeby móc mnie zobaczyć. Innym razem jak się mijaliśmy zlustrował mnie od góry do dołu i też się zarumienił. Miała też miejsce taka sytuacja że idąc chodnikiem wyminął mnie a następnie się oglądał w moim kierunku. Te wszystkie rzeczy wydarzyły się w przeciągu kilku dni. Proszę o pomoc jak mam odbierać takie jego zachowanie Witam, obawiam się z dziewczyna niechcianej ciazy. A sytuacja wyglada tak: Mniej więcej w połowie grudnia dziewczyna miała normalny okres (średnio 4 do 5 dni trwa w jej przypadku) zdecydowała się na przyjmowanie tabletek antykoncepcyjnych i zaczęła w którymś dniu okresu. Następnie odbyliśmy do sylwestra 4/5 stosunków seksualnych zabezpieczając się dodatkowo prezerwatywa. Pierwszy stosunek bez zabezpieczenia odbył się po sylwestrze. Następny okres miał wyspać 10 stycznia planowo, ale dziewczyna musiała z pewnych powodów go opóźnić, jednak przyszedł zaraz następnego dnia. Wtedy tez uprawialiśmy stosunek bez zabezpieczenia dodatkowego. Okres był troszkę mniej obfity i mało bolesny, ale trwał normalnie 4/5 dni. Od tego czasu do nie uprawialiśmy seksu. W piątek wystąpiło lekkie plamienie jak podejrzewamy przez to ze w środę dziewczyna zapomniała wziąć tabletki. W sobotę uprawialiśmy stosunek i po stosunku zaczęła dziewczyna plamić/krwawić i trwa to cały czas do dziś środy ( Od poniedziałku łapały ją skurcze czy ból jajników. Wczoraj zdecydowaliśmy się rozstać i po tym wydaje nam się ze ze stresu dziewczyna 2 razy wymiotowała. Rano pojawił się tez zielony śluz wymieszany z krwią. Dzisiaj zrobiła test i wyszedł pozytywny, a miesiączka ma wypaść planowo dopiero w sobotę/niedziele. Jednak mamy wątpliwości co do testu, ponieważ kiedyś dziewczyna bała się ze jest w ciąży (pojawiły sie objawy jak wymioty, a w tamtym okresie również było pełen stresow) w środku cyklu zrobiła 3 testy ciążowe, wszystkie pozytywne ale ciąży ostatecznie nie było, a okres pojawił się normalnie. Następnie była na wizycie u ginekolog i wszystko było w normie. Nie mamy pojęcia co mogło spowodować pozytywny wynik testu, w tamtym wypadku ponieważ utrzymywał się praktycznie do daty okresu. Proszę o pomoc, nie mamy pojęcia co się może dziać. Nigdzie nie ma jednoznacznych informacji a tym bardziej opisanych do takiego przypadku. Dzien dobry. Juz nie wiem co robic.. Zaczne od tego, ze z narzeczonym jestesmy razem 4 lata.. od poczatku nasz zwiazek byl bardzo burzliwy, ciagle klotnie, pretensje, rozstania, powroty.. tak w sumie nasz zwiazek wyglada caly czas.. wrocimy do siebie, rozmawiamy, sa obietnice z jednej i z drugiej strony, ze juz wiecej sie nie bedziemy ranic, oklamywac itd.. narzeczony za kazdym razem co sie poklocimy, rozstaniemy wyprowadza sie z mieszkania, nie chodzi wtedy do pracy, pije, spotyka sie ze znajomymi i wogole.. niedawno znowu poklocilismy sie, rozstalismy i teraz on chce wrocic, sprobowac jeszcze raz, ostatni raz ten zwiazek ratowac.. tylko, ze jak sie poklocilismy, to on przez 5 dni nie odezwal sie do mnie wogole, wzial kredyt na 12tysiecy, ktore rozwalil w ciagu tych 5dni, nie wiem co robil, z kim, gdzie itd.. juz nie wiem co robic.. kocham go bardzo i chce wierzyc, ze tym razem akurat nam wyjdzie, ze bedzie dobrze, ale nie potrafie mu zaufac, ciagle wracam do tego co bylo, wzajemne wypominanie przeszlosci, klotnie.. i teraz co? Mam jeszcze razem z nim splacac kredyt, ktory zaciagnal na swoja zabawe? Sprobowac ostatni raz, czy jednak dac sobie spokoj? Mam pytanie do psychologa, co mam rozumieć przez zachowanie byłego chłopaka? Rozstałam się rok temu z chłopakiem. Przed rozstaniem mieliśmy kryzys i dużo się kłóciliśmy. Po rozstaniu się spotykaliśmy i rozmawialiśmy przez kilka miesięcy. On traktował mnie jak przyjaciela, a czasami jak dziewczynę (były dni, że się całowaliśmy). Ale od miesiąca zaczął traktować mnie jak wroga - choć nic by na to nie wskazywało, to z dnia na dzień zmienił do mnie podejście. Lekceważył moje wiadomości, unikał, tak jakby mnie w ogóle nie znał oraz wypomniał mi wszystkie moje wady i błędy. Spędziliśmy ze sobą 3 lata życia i w tym związku raz bywało dobrze, a raz źle - ale więcej mieliśmy wspólnych przeżyć i wspomnień. Niestety, ale sam mi powiedział, że on nie widzi już dla nas szans i nie chce być ze mną. Nie rozumiem jego zachowania tzn. czemu z przyjaciela zaczął mnie traktować jak wroga? Czy to oznacza, że on z kimś się spotyka, z kimś lepszym i dlatego widzi mnie jaką tą złą? Czemu do tego nie chciał się przyznać? Picie Rozpoczęte przez ~grajek, 01 cze 2013 ~grajek Napisane 01 czerwca 2013 - 11:48 Codziennie wypijam po pracy szklaneczkę whisky, czasem (raz w tygodniu) więcej. Taki tryb od jakichś 3 lat. Czy to jest alkoholizm? Nie upijam się, nie rozrabiam, piję, zeby się wyluzować po pracy. Ale fakt, że kiedy nie moge się napić, to czuję lekkie podenerwowanie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Joanna ~Joanna Napisane 04 czerwca 2013 - 19:16 Przez wiele lat miałam podobny nawyk - po pracy 2 drinki, zeby się wyluzować. ale po pewnym czasie zauważyłam, że już mi 2 nie wystarczają, miałam ochotę na więcej... skończyło się upijaniem niemal do nieprzytomności. Wychodziłam z tego 2 lata. Uważaj na siebie, bo kierunek, który wybrałeś jest już równią pochyłą. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Max ~Max Napisane 04 czerwca 2013 - 19:17 Ja tam piję codziennie piwo i nie uważam się za alkoholika. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~zizou ~zizou Napisane 04 czerwca 2013 - 19:26 a ja od poniedziałku do czwartku ZERO alko, ale w weekend już myślę,szukam i sobota bez alkoholu byc prawie nie może, ale nie upijam się !!! mam fajny humor i niedziela luzik bo od poniedziałku praca wiec tez zastanawiałem się, czy już ze mną coś nie tegens się zaczyna ?! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~sybaryta ~sybaryta Napisane 04 czerwca 2013 - 20:05 Alkohol jest w końcu dla ludzi. To, że korzysta się z niego rozsądnie nie musi tworzyć zaraz alkoholizmu. To zależy od człowieka i jego ograniczeń. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~AA ~AA Napisane 04 czerwca 2013 - 20:22 ~grajek napisał:Codziennie wypijam po pracy szklaneczkę whisky, czasem (raz w tygodniu) więcej. Taki tryb od jakichś 3 lat. Czy to jest alkoholizm? Nie upijam się, nie rozrabiam, piję, zeby się wyluzować po pracy. Ale fakt, że kiedy nie moge się napić, to czuję lekkie podenerwowanie. Czy zastanawiasz się nad problemem którego nie ma? Jeśli się zastanawiasz, to problem się pojawił, lub wkrótce pojawi... Człowiek który nie ma problemu z alkoholem nie zastanawia się czy ma problem... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~iw ~iw Napisane 04 czerwca 2013 - 20:22 Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, Mam tylko doświadczenia jako osoba współuzależniona. Tzn, mój partner miał problem ale skutecznie to ukrywał...również przed samym sobą. Pił tylko ok 2-3 piw i to najczęściej w dni wolne. Długo udawało mu się oddalać od siebie podejrzenie, że jest alkoholikiem....Byłam w poradni AA. Oto jakie dostałam odpowiedzi na pytanie , kiedy jest się alkoholikiem. Alkoholik to nie żul spod ciemnej gwiazdy. Można pić codziennie małe ilości, można weekendowo, lub nawet urlopowo.. Jeśli twój partner mówi, nie pij, bo to mi przeszkadza a ty pijesz dalej, nie zważając na konsekwencje, to znaczy, że masz duuuuzy problem. Jeśli w sytuacjach, w których do tej pory piłeś a teraz nie chcesz a nie możesz, to znaczy , to co wyżej. Problem alkoholizmu to choroba śmiertelna. Jesli siebie o to podejrzewasz, to nie ma się wstydzić. Zasuwaj do anonimowej poradni AA, tam ci wszystko powiedzą.......Mój były facet jest na dnie a twierdził, że jego ten problem nie dotyczy, Nie masz nic do stracenia. ZAsuwaj Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~AN ~AN Napisane 04 czerwca 2013 - 21:23 Całkowicie zgadzam się z iw. Mam to na codzien a pije moja zona....A zaczęło się bardzo niewinnie...Korzystam z poradni dla współuzależnionych. Moja zona nie chce się leczyć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Chris. ~Chris. Napisane 04 czerwca 2013 - 21:28 Ja rowniez pije,ale duzo piwa kazdego dnia z regoly po na tepo,ale na spokojnie do upijam sie i wbrem mitom o piwoszach jestem szczuplej,sportowej powinien miec swoja czerwona kontrolke,kiedy powiedziec sobie dosc na dzis,tym bardziej rano trzeba wstac do w weekendy tez z regoly powiedziec,ze moja kontrola z piciem z umiarem polega tylko na rozsadku jak w innych jest dla ludzi,ale nie wszyscy potrafia powiedziec sobie jesli juz czuja,ze maja dosc,po porstu z nas ma jakies obowiazki,czy rodzine to jest dodatkowa kontrolka,ktora sie zapala na czerwono i czas powiedziec sobie na dzis koniec .Pozdrawiam piwoszy. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~iw ~iw Napisane 04 czerwca 2013 - 21:48 do An......współczuje. Ja jestem poza tym problemem. Rozstałam się z moim facetem po 14 latach i jestem happy. Było ciężko. a teraz jestem najszczęśliwsza na świecie. Wyzwoliłam się z marazmu. Toneliśmy wszyscy, ja , on i nasz syn, Po rozstaniu tonie tylko on. Nie chciał się leczyć. No cóż. Każdy chory chce zrobić wszystko, aby wyzdrowieć, alkoholik niekoniecznie. Nie mamy na to wpływu. Myśl o sobie tylko i wyłącznie. Tylko w ten sposób możesz funkcjonować. An......jeśli chcesz możemy wymienić się mailami . pozdrawiam . Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~iw ~iw Napisane 04 czerwca 2013 - 21:51 Chris.....nie chcę wyjść na matkę joannę, ale wydaje mi się, że problem jest. Potrzebujesz się zrelaksować, odprężyć, odpocząć.....ok. Są na to inne sposoby niż piwo. Ok od czasu do czasu może być piwo, ale nie codziennie. Jesli nie masz innego sposobu na relaks niż piwo, to nie myśl , ze jesteś piwoszem, tylko alkoholikiem. Ups, ale taka jest prawda Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~brrrrr ~brrrrr Napisane 04 czerwca 2013 - 22:08 Moim zdaniem problem jest.... Alko to po heroinie najgorsze świństwo i najbardziej uzależniająca używka. Regularne picie nawet piwa to gwarancja marskości wątroby, uszkodzenia woreczka żółciowego, trzustki, żołądka... Ja dokładnie odreagowywałem stres związany z pracą i nadmiarem obowiązków w domu.... dochodząc do 40-tki byłem poważnie chory, potężna nadwaga, szwankujące narządy itd, itd - równia pochyła. Znalazłem odskocznię od tego syfu - po pracy zajęcia w domu i jak przychodził ten cholerny wieczór, zacząłem uprawiać sport. Do późna, do 22, czasem 23.... żeby zająć czymś ręce, żeby wypełnić czas. Szybko zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Zacząłem potem też ćwiczyć rano, żeby dzień wcześniej na pewno nie pić. I tak jest od ponad 2 lat. Schudłem prawie 30kg, jestem w doskonałej formie, sport stał się nowym nawykiem. Teraz dzień bez treningu to dzień stracony. Zostawcie te piwka, drinki, fajki i inne badziewie. Szkoda życia. Z tym, że to Wasze życie - zrobicie, co chcecie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Staszek71 ~Staszek71 Napisane 05 czerwca 2013 - 02:12 Alkoholizm jest chorobą śmiertelną. ! ! ! Alkoholikiem można zostać w każdym momencie życia, może nim zostać każdy z nas. Jedyny sposób gwarantujący że nie zapadniemy na tą chorobę to... nie picie alkoholu, wcale ! Przed tą chorobą nie uchroni nas ani sport, ani jakikolwiek dyplom czy miłość. :( I czy pijemy tylko dwa piwa dziennie czy tylko w weekend nic tu nie zmienia. To choroba straszna, niosąca ze sobą dużo dalej idące konsekwencje niż tylko odór alkoholu czy rosnąca pozycja w budżecie domowym na alkohol. Uważajcie z tym kochani a gdy zauważycie u siebie "problem" nie bójcie zwrócić się o pomoc do ośrodków terapeutycznych czy klubów AA. Wizja życia bez alkoholu ? Uwierzcie mi, to możliwe ! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~AN ~AN Napisane 05 czerwca 2013 - 10:47 do IW - Dzięki za komentarz. Jesli masz ochotę to napisz- Artnic@ Pozdrawiam! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~ewaja ~ewaja Napisane 05 czerwca 2013 - 17:49 Brrrr....... Gratulacje! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~zibi ~zibi Napisane 20 czerwca 2013 - 21:20 Ja miałem spory problem z alkoholem. Doszło do tego że w ciągu ok 18 godzin wypijałem 3, 4 po 200 mil i popijając piwami (z 10 szt.). Jak spadało mi stężenie alkoholu we krwi było blado-telepka, poty etc. Przechodziłem efekty odstawienia. Dopiero 2xostre zapalenie trzustki mnie wyleczyły. Tak prawdę mówiąc to stałem nad grobem - trzustki nie naprawisz. Nie chodziłem na terapię i jakoś się trzymam. Czasem jedno piwo wypiję ale nic więcej. Nawet mnie nie ciągnie. Na początku jak pozbywałem się alkoholizmu i widziałem na półce w sklepie np. piwo to 2 razy mnie zakorciło ale się nie skusiłem. Paskudna choroba ale można z tego wyjść ale trzeba mieć ogromne samozaparcie. Obecnie wyniki mam wzorowe ale muszę teraz uważać nawet na to co jem. Miałem sporo szczęścia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~tenesee ~tenesee Napisane 12 lipca 2013 - 01:42 zmień pracę !! albo kobietę!! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~tenesee ~tenesee Napisane 12 lipca 2013 - 02:24 a najlepiej zacz c leczenie ważne ze się zdaje z tego sprawę Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~cygan. ~cygan. Napisane 31 grudnia 2013 - 16:46 jestem alkocholikem nie pije 6 lat ,jestem po 50tce dopiero teraz widze jaki jest piękny świat. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~em ~em Napisane 30 marca 2014 - 13:26 mój chłopak pije regularnie w weekendy (od pt do nd włącznie). 3-4 piwa to standard. lub butelkę wina poprzedzoną 1-2 piwami. rok temu pił codzienne, ale ustaliliśmy, żeby odpuścił sobie picie w tygodniu. Od miesiąca po piwo sięga już regularnie w czwartki czasem też w inne dni w tygodniu. Picie tłumaczy bardzo trudną sytuacją finansową, w której się znalazł nie ze swojej winy. I to tak trwa już z rok, może więcej. Inna rzecz - imprezy zorganizowane (do takich wliczam też wyjście do znajomych). Wzdrygam się na każdą myśl o takim wyjściu (w tym o naszym ślubie) bo wiem - i wszyscy znajomi wiedzą - że jak zacznie pić na imprezie to nie wie kiedy powiedzieć stop. W końcu zasypia - przy stole, na podłodze, w taksówce. Ze znajomymi spotykamy się bardzo rzadko. Wakacje - 2 tygodnie codziennego picia do stanu kiedy zaczyna się solidnie plątać język (wakacje spędziliśmy tylko we dwoje). Kidy go raz poprosiłam żeby nie dopił butelki wina do końca - awantura bo go ograniczam a wakacje są raz w roku. Ciągle tylko powtarza, że przecież "nic się nie dzieje", "nie chodzę z chłopakami po imprezach w każdą sobotę", "nie zawalam pracy", "nie robię żadach scen, awantur, itd" (tak. jest generalnie spokojnym, szczupłym trzydziestolatkiem). A że nie zawala pracy - ma swoją firmę. Jak nie wstanie na to pojedzie na 10:30. Jak ma jakieś spotkanie w pn rano - to faktycznie się pilnuje w nd, albo spotkanie przekłada na wt, czy środę. I rzeczywiście nie zawala, bo jak coś robi to robi to bardzo dobrze. Ale nie lubi tej pracy (firma jest w trakcie rozwiązania). Miota się. Pierwszy raz wyrzuciłam to z siebie. Dziękuję za wysłuchanie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry Bezsenność, lęk, ataki paniki, bóle klatki piersiowej i kręgosłupa – to tylko niektóre objawy związane z syndromem ciężkiego rozstania. Poziom stresu, jaki przeżywa się podczas rozwodu, psycholodzy porównują do tego związanego ze śmiercią bliskiej osoby. - Po kilku bezsennych miesiącach organizm odmówił mi posłuszeństwa. Nie mogłam się skupić na pracy, nie miałam siły wstać z łóżka, w pracy marzyłam tylko o śnie, ale też nie miałam energii, żeby rozpamiętywać całymi dniami zdradę i rozstanie. Sen był jedynym pragnieniem. Wracałam do domu i padałam ze zmęczenia. Koszmar zaczynał się w nocy, kiedy nie mogłam przestać myśleć o tym, że mój mąż najpierw mnie zdradził, a potem odszedł. W głowie kłębiło mi się tysiąc myśli na sekundę – mówi Anna. Rozstanie jak śmierć bliskiego Setki razy Anna zastanawiała się, jak mogła nie zauważyć, że mąż od roku ma kochankę. Myślała, że gdyby wcześniej to zobaczyła, rozstanie nie spadłoby na nią jak grom z jasnego nieba. Może oboje za dużo pracowali, może kredyt na dom przysłonił im całe życie, ale planowali przecież, że jak się ustabilizują, to pomyślą o dziecku. Anna uchwyciła się tej myśli, a wtedy każdy grosz się liczył. Jest programistką w firmie farmaceutycznej, brała dodatkowe zlecenia, pracowała po 12 godzin na dobę. Mąż ma menedżerskie stanowisko w firmie handlowej. Jak się rozstać? - Dziś wiem, że to jakaś bzdura, żeby ludzie, którzy tak dobrze zarabiają, nie mogli pozwolić sobie na dziecko. Pieniądze przewróciły nam w głowach. Po co komu taki wielki dom? W pewnym momencie znienawidziłam go – mówi Anna. Rozmowy o rozstaniu mąż Anny zaczął właśnie od domu. Zaproponował jej, żeby spłaciła jego wkład i wzięła na siebie resztę kredytu. Dobrodusznie zapewniał, że wie, ile w niego włożyła energii i serca. Zabrał swoje rzeczy, a ona myślała, że oszaleje z bólu sama na około 200 metrach. Z badań wynika, że statystycznie jedno na pięć małżeństw rozwodzi się. To średnio ponad 60 tys. par rocznie. Psycholodzy już dawno zaobserwowali, że część osób, które przechodzą rozstanie, ma objawy stresu pourazowego. Czasami jest przeżywany miesiącami, a w skrajnych przypadkach latami. - Rozstanie jest dużą życiową zmianą. Przede wszystkim zostajemy pozbawieni poczucia bezpieczeństwa. Stajemy przed dylematem - jak poradzę sobie w pojedynkę? Czujemy się niekochani i oszukani, bo przecież nie tak miało być - mieliśmy żyć razem długo i szczęśliwie. W grę wchodzą też wspólni znajomi, którzy często dzielą się i opowiadają po jednej, bądź drugiej stronie – mówi Anna Mochnaczewska, psycholog z Centrum Psychologii Integralnej InTeGral w Warszawie. Mężczyźni przeżywają inaczej Kobiety są bardziej skłonne szukać pomocy, np. zwierzają się ze swoich problemów przyjaciółkom. Pozwalają sobie na okazywanie emocji, płacz i częściej dostają wsparcie oraz radę. W męskim gronie wciąż panuje przekonanie, że trzeba być twardzielem, że żale i łzy to "babska" specjalność. Kochanie, musimy się rozstać - Panowie często rekompensują sobie ból po stracie, wchodząc szybko w nowy związek, szukają kogoś na zastępstwo. Najczęściej kończy się to porażką, bo trudno zbudować bliską relację z przypadkową osobą. Inni wpadają w wir zabawy, imprez, szybkiego seksu, używek, udając, że nic się nie stało, że jest wesoło - jestem wolny, mogę robić wszystko, na co mam ochotę. W ten sposób mogą spędzić kilka lat zanim się zorientują, że zmarnowali sporo czasu. W końcu i tak będą musieli zmierzyć się z uczuciem pustki. Spychane, nieprzepracowane emocje, wracają ze zdwojoną siłą – mówi Anna Mochnaczewska. Rafał zgodził się ze swoją partnerką, że nic ich już nie łączy. Nie próbował jej zatrzymać, kiedy pakowała swoje rzeczy i wyprowadzała się. Duma mu nie pozwalała "płaszczyć się przed nią". Liczył na to, że zobaczy, co straciła i szybko do niego wróci. Nie wróciła, a do Rafała dotarło, że wcale tego rozstania nie chciał. Szybko wszedł w związek z koleżanką z pracy. - Chciałem pokazać swojej byłej dziewczynie i chyba sobie samemu, że stać mnie na nowy związek. Chciałem być kozakiem. Ale moja nowa dziewczyna ciągle narzekała, że nie ma między nami bliskości, że wspominam byłą, że unikam seksu. Krzyczała, że jak tamta taka cudowna, to żebym do niej szedł. Dochodziło do takich awantur, że sąsiadka przychodziła, żeby zapytać, czy wszystko w porządku. Ona miała rację - nie było uczucia z mojej strony. Powinienem odczekać, zanim wskoczę w nowy związek. A tak znowu przeżywałem rozstanie. Wcale łatwo nie było. Wpadłem w taką depresję, że myślałem, że się nie pozbieram. Zacząłem pić. Zanim się ocknąłem, minęły jakieś dwa lata – mówi Rafał. Anna Mochnaczewska radzi, żeby na rozstanie spojrzeć w kontekście rozwoju osobistego. Zastanowić się, czego szukamy u partnera, czego potrzebujemy w związku, czego nam brakowało w poprzednim, co takiego my sami robiliśmy, że czasami było trudno. Dzięki temu lepiej poznamy siebie, a wnioski, do jakich dojdziemy, pomogą nam budować lepsze, bardziej świadome relacje z kolejnym partnerem. Przeżycie emocji daje nam możliwość oczyszczenia się z nich. Szukaj pomocy Minął rok zanim Anna zdecydowała się iść do psychiatry, który przypisał pigułki na depresję i sen. W tym czasie doprowadziła się do ruiny nie tylko psychicznej, ale też fizycznej. Coraz częściej odczuwała kołotanie serca i ataki duszności. Przestraszyła się, kiedy zemdlała na przystanku autobusowym. To kardiolog zalecił jej wizytę u psychiatry. "Dobre" rozstanie - możliwe? - Przyjaciółka powtarzała mi, że to mój były mąż powinien przeżywać traumę, bo jest gnojkiem i dupkiem. Ale co z takiego gadania? On cieszył się nowym związkiem. To ja nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Gdybym dzisiaj miała dać radę komuś, kto przechodzi rozstanie, to powiedziałabym: idź do psychologa, który powie ci, jak sobie z tym poradzić, do psychiatry, który da ci środki, po których zaśniesz, a twój mózg nie przestanie produkować serotoniny. Czasami nie wystarczy dobra rada koleżanki: nic się nie martw, będzie dobrze – mówi Anna. Źródło:

dlaczego facet pije po rozstaniu